W piłce dziecięcej i młodzieżowej spotykamy całą masę utalentowanych zawodników, którzy — na nasze nieszczęście — rezygnują z piłki (a często ogólnie ze sportu), zanim na dobre się rozwiną. W przeszłości wspominaliśmy zawodników, którzy powinni grać dla Polski, ale wybrali inny kraj. Problem w tym, że ich wybór był podyktowany tym, gdzie się wychowali i gdzie wyrośli na zawodników. Marzyliśmy i marzymy o potędze piłkarskiej, o tytule Mistrzów Świata. Czas ucieka, pokolenia przemijają, a w Polsce nic się nie zmienia — może oprócz infrastruktury.
Wbrew opiniom trenerów, działaczy i ekspertów — to nie dzieci odchodzą ze sportu. To sport rezygnuje z dzieci. Na boisku trenerzy nie widzą Krzysia, Mateusza czy Kubę, ale Messiego, Ronaldo i Lewandowskiego. Oczekiwania wobec utalentowanych dzieci, szczególnie w wieku wczesnoszkolnym (6–10 lat), są zawsze bardzo wysokie. Trener robi z nich liderów, opiera na nich zespół, nie dopuszcza do sytuacji, w której gra mecz bez swojego „wielkiego talentu”.
W ten sposób w dziecku rodzi się nie tylko presja: „od Ciebie zależy zwycięstwo”, ale także budowane jest ego, z którym trener będzie musiał się zmierzyć, gdy chłopiec podrośnie.
Najczęściej, choć nie zawsze, dzieci utalentowane wyróżniają się w swoim roczniku warunkami fizycznymi. Są wyżsi, szybsi i silniejsi. Swoją grę opierają na genach, a nie na technice, pracy czy inteligencji boiskowej. Zaledwie 1 na 10 młodych, utalentowanych piłkarzy jest słabszy fizycznie od rówieśników. Dlatego 9 z nich zakończy grę na dobre, zanim dotknie piłki młodzieżowej. Nie jest to ich wina, lecz otoczenia, systemu i metod, które uparcie wdrażamy, choć nie sprawdzają się od trzydziestu lat.
Gdy warunki fizyczne się wyrównują i liderzy przestają być liderami, mają braki techniczne, szybkościowe czy wytrzymałościowe — wówczas rezygnują. Piłka przestaje sprawiać im frajdę. Przeciwnicy nagle stali się za trudni do minięcia, trener zaczął wymagać (a nigdy wcześniej tego nie robił, przecież byli jego ulubieńcami), rodzice już tak nie chwalą.
To jedynie wierzchołek góry lodowej zwanej „problemami polskiej piłki”. Obok naszej „gwiazdy” trenuje przecież 15–20 innych zawodników. Przychodzi 12.–13. rok życia — rosną, są silniejsi i szybsi, ale całe dzieciństwo byli w cieniu „tego jedynego”. Teraz trener oczekuje, że będą podawać i wychodzić na pozycję — zero kreatywności, ciągły schemat, który działa, bo przecież wygrywają.
W Polsce taktyka jest wpajana już od kategorii Żak (U7). Trenerzy obawiają się, że jeżeli będą przegrywać, to rodzice będą mieć o nich złe zdanie albo — co gorsza — zabiorą dzieci do konkurencyjnej szkółki, bo „tamci wygrywają”. Nie ma znaczenia, że w obydwu realizowany jest ten sam system szkoleniowy, korzysta się z tych samych metod i z tych samych stron internetowych z materiałami. Taktyka jest gwarancją sukcesu.